ŁADUJĘ

10 atrakcji, dla których warto odwiedzić Rangun, dawną stolicę Birmy

10 atrakcji, dla których warto odwiedzić Rangun, dawną stolicę Birmy

Moglibyśmy od razu wymienić ich ze 30. Opowiadać o herbaciarniach, deserach z trzciny cukrowej i ryżu, drewnianych rowerowych rikszach i tłustych, jak małe prosiaki, bezpańskich psach, które chyba nigdzie nie są tak obficie karmione. Wtedy jednak nikomu z Was nie wystarczyłoby cierpliwości, by przeczytać tego posta i dowiedzieć się, czym Rangun tak naprawdę nas oczarował. A tak, może jeszcze jest nadzieja…

Rangun jest wyjątkowy jak sama Birma. A raczej powinnam napisać Mjanma. Ale tak, jak nie okrzepła jeszcze w światowej świadomości nowa nazwa kraju (choć Birma stała się Mjanmą już w 1989 roku), tak samo nie okrzepł jeszcze Rangun w swoim nowym momencie dziejowym. Zanim na dobre przyzwyczaił się do brytyjskich, kolonialnych standardów, przyszła II Wojna Światowa, a z nią Japończycy. Zanim nacieszył się uzyskaną w 1948 roku niepodległością, krajem zaczęła rządzić wojskowa junta. Zanim w izolacji od świata zdołał zapomnieć o wszystkich europejskich wpływach, kolejne rewolucje wywalczyły semi-demokratyczny kompromis. W 2011 roku Mjanma, a wraz z nią Rangun, otworzył swoje granice dla obcokrajowców. 7 lat to wciąż za mało, by Rangun stał się kosmopolityczną metropolią, odwiedzaną przez tłumy turystów. 7 lat to wciąż za mało, by przywrócić mu dawny splendor. Tym bardziej, że w 2005 roku generałowie ostatecznie odebrali mu tytuł stolicy, przenosząc ją do – wybudowanego w zaledwie kilka lat – Naypyidaw. Jednak to właśnie ta nieokreśloność i tętniąca tu historia miasta, które znów próbuje odbudować swoją tożsamość, czyni je tak wyjątkowym.

Znów się rozpisałam, a miało być konkretnie. W takim razie zaczynamy:

RANGUN: PRZYKŁADOWY DZIEŃ I

1. Mohinga i jedzenie na ulicy

Jedna z ranguńskich garkuchni

Znowu jedzenie? No, tak, ale nie mogę o nim wspomnieć. Cały Rangun roztacza o poranku cytrynowo-rybną woń, bo mohinga jest jedzona właśnie na śniadanie. Ta tradycyjna birmańska zupa rybna, serwowana z makaronem ryżowym, stanowi tylko preludium do szerszego spektrum ulicznych potraw. Wypiekanych placuszków, ryżu z birmańskim pesto i dziesiątek dań z uwielbianego tu suma.

Mohinga, tradycyjna birmańska zupa rybna

W Rangunie nie musieliśmy szukać żadnych targów jedzeniowych, bo garkuchnie rozstawiają się niemal na każdej ulicy. I nie trzeba na nie czekać do zmroku, jak w wielu innych azjatyckich miastach. Ulica wcina tu od rana do nocy. Naszym zdaniem zresztą bardzo smacznie i niedrogo (średnio jakieś 1 000 kiatów za uliczne danie – tj. ok 0,75 $).

2. Religijny kalejdoskop miasta

Kolonialna katedra Niepokalanego Poczęcia Najświętszej Marii Panny

Kosmopolityzm i religijna tolerancja to przedwojenna wizytówka miasta, którą Rangun stara się obecnie odbudować. Wystarczy godzinny spacer po wschodnim downtown, by zobaczyć 5 przepięknych, lecz zupełnie różnych świątyń, które na początku XX wieku wypełniały tłumy wiernych. Imponująca neogotycka Katedra Niepokalanego Poczęcia NMP, bajkowy Sunni Jameh Meczet, buddyjska złota pagoda Sule, błękitno-biała Synagoga Musmea Jeszuy oraz nastrojowy Ormiański Kościół Apostolski z połowy XIX wieku.

Synagoga Musmea Jeszuy

Spacer koło pagody Sule to też możliwość, by zobaczyć miejsce, gdzie gromadziły się największe antysystemowe manifestacje ostatnich lat. W 1989 roku pod pagodą Sule zebrało się ponad 100 000 birmańskich studentów, a w 2007 roku okrążyło ją dziesiątki tysięcy buddyjskich mnichów. I chociaż oba protesty zostały krwawo stłumione, to pagoda Sule na trwałe zapisała się jako symbol jedności birmańskiego narodu.

3. Kolonialny Rangun

Kolonialna ulica w ranguńskim downtown

Dalszy spacer można poświęcić na odkrywanie kolonialnej przeszłości miasta w zachodniej części downtown. Już z parku Maha Bandula dostrzeżemy imponujący budynek Ratusza i wieżę zegarową Sądu Najwyższego. Nieco dalej zobaczymy też czerwoną cegłę Sekretariatu – miejsca, gdzie generał Aung San – największy narodowy bohater – śnił birmański sen o niepodległości i gdzie – niespełna pół roku przed jej ogłoszeniem – został zastrzelony. Obok Sekretariatu stoi też potężny gmach Ministerstwa Telekomunikacji, w którym junta gromadziła skonfiskowane odbiorniki radiowe w czasach, gdy za ich posiadanie groziła śmierć. Dalej warto przejść wzdłuż Pansodan Street i Bank Street, by wyobrazić sobie, jak kosztownych transakcji dobijali tu brytyjscy przedsiębiorcy, a także jak wystawnie świętowali swoje interesy w ekskluzywnym hotelu Strand. Dziś świetność tych miejsc to już pieśń przeszłości. Jednak przy odrobinie wrażliwości znów można poczuć się tak, jak wtedy, gdy angielski nie był tu językiem obcym. By nie pogubić się w kolonialnej topografii, warto przemierzyć ranguńskie downtown wraz z przewodnikiem. Dobrą opcją jest też dołączenie się do spaceru typu free walking tour. Free Yangon Walks organizuje takie spacery w każdą środę i sobotę o 15:00 z Parku Maha Bandula.

4. Duszki zamieszkujące przydrożne drzewa

Jeden z natów, duszków, w których opiekę wierzą Birmańczycy

Spacerując po Rangunie łatwo dostrzec udekorowane drzewo, do którego przymocowana jest niewielka, kolorowa figurka. To Yokkazo – jeden z 36 powszechnie czczonych tu duszków, zwanych przez Birmańczyków natami. Wiara w naty to pozostałość animistycznych wierzeń, które panowały tu jeszcze przed pojawieniem się buddyzmu. Zgodnie z nimi od zamierzchłych czasów Ziemię zamieszkiwały duszki. Kiedy jednak pojawiły się na niej istoty materialne to przestrzeń dla świata duchów zaczęła się kurczyć. By je przebłagać ludzie zaczęli budować dla nich kapliczki. Obecnie wiara w naty zlewa się w Mjanmie z buddyzmem. Jest to efekt nieudanej walki króla Anawratha z rdzennymi wierzeniami. Panujący w XI wieku król zabronił stawiania duszkom jakichkolwiek kapliczek, lecz widząc jak wielki sprzeciw wywołało jego żądanie, władca dopuścił ich budowanie wyłącznie na terenie świątyni. W ten sposób nie wykrzewił co prawda wiary w duchy, ale przynajmniej uczynił je podległymi wobec majestatu Buddy. Obecnie posążki natów można spotkać już nie tylko w świątyniach, ale także w domowych kapliczkach oraz przy wielu skałach i drzewach. Dlatego spacerując po Rangunie, warto mieć oczy szeroko otwarte.

5. Pagoda Botahtaung

Pagoda Botahtuang, jedno z najświętszych miejsc w Rangunie

Jest doskonałym przykładem symbiozy buddyzmu therawada z wiarą w naty. Kompleks świątynny Botahtuang zajmuje 2,6 ha, ale najważniejszą rolę odgrywa tu 40-metrowa pagoda. Jako jedna z niewielu w Mjanmie nie jest wypełniona, lecz posiada wewnątrz zygzakowaty złoty korytarz, prowadzący do świętego relikwiarza. W jego wnętrzu ma znajdować się jeden z kępki włosów Buddy, którą 2500 lat temu król Okkalapa kupił od hinduskich handlarzy. Co prawda współczesna stupa została wzniesiona już w niepodległej Birmie, ale wiara w przetrwanie oryginalnego relikwiarza pozostaje u Birmańczyków niezachwiana.

Strojenie wizerunku bogini Mya Nan Mwe, która ma pomagać wierzącym w interesach finansowych

Po drugiej stronie ulicy znajduje się wizerunek bogini Mya Nan Mwe, czyli Pani Szmaragdowego Pałacu. Do niej zwracają się wierni z prośbą o bogactwo i pomyślność w interesach. Kobieca figura naturalnej wielkości jest każdego wieczoru malowana, czesana i ubierana w strojne szaty. Ponoć statua znalazła się po drugiej stronie ulicy, by ukryć, że więcej pielgrzymów oddaje cześć jej niż relikwiom Buddy.

Bilet: 6 000 kiatów

RANGUN: PRZYKŁADOWY DZIEŃ II

6. Dom Generała Aung Sana

Drewniany dom generała Aung Sana

Pierwszy powód, dla którego warto go odwiedzić jest taki, że dom ten ma 90 lat i wspaniale prezentuje, jak żyli birmańscy oficjele w czasach kolonializmu. Drugi jest jeszcze ważniejszy – poznanie historii człowieka, który jest największym bohaterem Birmańczyków.

Generał Aung San, birmański bohater narodowy nr 1

Kolejną postacią w mjanmarskim panteonie jest jego córka,  Aung San Suu Kyi, która również spędziła tu część swojego dzieciństwa. Obecna Kanclerz jest laureatką pokojowej Nagrody Nobla z 1991 roku i przywódczynią partii, która przez lata walczyła o wprowadzenie demokracji. Jednak choć w kraju Aung San Suu Kyi ma prawie status świętej, to obecnie Komitet Noblowski zastanawia się nad odebraniem jej tytułu Laureatki. Kontrowersje w ocenie jej postawy moralnej związane są z brakiem reakcji wobec krwawych represji, których ofiarą są przedstawiciele muzułmańskiej mniejszości Rohingya. Polecamy „powtykać kij w mrowisko” i popytać Birmańczyków, co sami sądzą o tej sprawie. Choć może nie w tym miejscu, bo to przecież małe narodowe sanktuarium.

Bilet: 5 000 kiatów.

7. Park Jeziora Kandawagi

Park Jeziora Kandagawi

Od domu Aung Sana dzieli nas już tylko krótki spacer do jeziora Kandagawi – jednego z dwóch sztucznych jezior w środku miasta, wybudowanych jeszcze przez Brytyjczyków. Kandagawi jest akurat tym mniejszym, ale za to położonym bliżej centrum. Chcąc zobaczyć jezioro z jego wschodnie strony, musimy zapłacić 3 000 kiatów, ale to właśnie po tej stronie znajdują się najprzyjemniejsze parkowe kawiarenki, niewielka przystań z wycieczkowymi łódeczkami i imponująca reprodukcja królewskiej barki.

8. Muzeum Narodowe

Muzeum Narodowe w Rangunie

Upalne godziny warto najlepiej przeczekać, zwiedzając liczne sale Muzeum Narodowego. Nie, nie tylko dlatego, że jest ono klimatyzowane. To muzeum naprawę ma wiele do zaoferowania – od ekspozycji prezentującej prehistoryczne dzieje Birmy, przez cenną zabytkową biżuterię, aż po narodowe stroje różnych mjanmarskich grup etnicznych.

Tradycyjne birmańskie marionetki

5 poziomów, których zwiedzenie – w zależności od zainteresowania – może zająć od 1 do 5 godzin. Sami nie przepadamy za muzeami, ale wizyta tutaj jest naprawdę dobrą pigułką wiedzy o kraju. Muzeum jest zresztą sensownie podzielone na działy, więc można po prostu odwiedzić interesującą nas część.

Bilet: 5 000 kiatów.

9. People’s Park

Wiszące mosty w People’s Park

Po wizycie w muzeum dobrze jest zrelaksować się przez chwilę w malowniczym People’s Park. Można tu w spokoju przyjrzeć się życiu mieszkańców birmańskiej metropolii lub z botaniczną ciekawością podziwiać okazałe drzewa z 72 gatunków!

10. Szwegadon Pagoda

Pagoda Szwegadon – symbol Rangunu

I oczywiście – last but not the least – świątynia Szwegadon. Jej 99-metrowa pagoda, położona na ponad 50-metrowym wzgórzu, jest dla Rangunu tym, czym wieża Eiffla dla Paryża. Jej wyjątkowość tkwi również w kulcie buddyjskich relikwii. Tak, znów chodzi o włosy Buddy. I to dokładnie te same, które nabył król Okkalapa od hinduskich kupców.

Młodziutkie mniszki w świątyni Szwegadon

Cały kompleks świątynny jest naprawdę potężny, dlatego najlepiej przyjść tutaj wieczorem, kiedy słońce już nie doskwiera. Dzięki temu możemy nie tylko podziwiać świątynię w promieniach zachodzącego słońca, ale także napawać się jej mistycznym klimatem przy blasku świec.

Bilet: 10 000 kiatów

 

2 Comments

  • Piotr Zajac

    Super fotki !!! Czekam na kolejne relacje.

    2 marca 2018 at 20:31
    • Podróżofilia
      Podróżofilia

      Dziękujemy! Kolejne relacje już są 😉

      10 marca 2018 at 19:25
LEAVE A COMMENT

Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.

%d bloggers like this: