Bagan – V etapów, by zachwycić się starożytnym birmańskim królestwem
Bagan to międzynarodowa wizytówka Mjanmy (Birmy). Kiedyś jego świątyniami zachwycał się Marco Polo, dziś ich piękno odkrywają tysiące turystów z całego świata. I nic w tym dziwnego, bo magia tego miejsca jest niepodważalna. Uproszczeniem byłoby stwierdzenie, że sekret popularności Baganu kryje się w ilość świątyń, czy w olbrzymim obszarze, który zajmują. Ich czar tkwi raczej w niezwykłym wrażeniu, które ofiaruje to miejsce zwiedzającym. Pomimo wszystkich wad turystycznej mekki, wciąż można tu wczuć się w rolę prawdziwego odkrywcy. Bo do Baganu przyjeżdża się też po to, by przez chwilę poczuć się jak Indiana Jones czy Lara Croft.
Lot balonem nad świątyniami Baganu to dość ekskluzywna, ale ponoć niezapomniana przygoda
Bagan (czy jak wolą inni: Pagan) nierozłącznie wiąże się z imieniem króla Anawrathy. Jest to jeden z najważniejszych władców w historii Mjanmy, który w XI wieku n.e. założył Pierwsze Imperium Birmańskie. Król Anawratha postanowił budować jedność imperium w oparciu o nauki Buddy (wciąż jednak przestrzegając zasad tolerancji wobec zamieszkujących Królestwo innowierców). To dlatego zamiarem władcy było uczynienie ze stolicy miejsca pełnego świątyń, klasztorów i buddyjskich bibliotek. Ponoć w czasach swojej świetności Bagan posiadał ponad 12 000 świątyń. Obecnie Wikipedia podaje, że w Królestwie Paganu, na obszarze 104 km2, mieści się „już tylko” 2230 miejsc kultu. Jednak niektóre przewodniki wyszczególniają ich aż 3000, skrupulatnie dzieląc je na pagody, świątynie i klasztory. Tak czy inaczej, jest ich zdecydowanie więcej, niż można odwiedzić w trakcie kilkudniowej wizyty. Za to wystarczająco dużo, by zrozumieć dlaczego Bagan jest uznawany za jedno z najbardziej wyjątkowych miejsc w Azji.
Etap I: Rozpoznanie terenu
Większość zabytkowych świątyń rozpościera się między miejscowością New Bagan na południu, a Nyaung U na północy. Ta pierwsza przyciąga gości z grubymi portfelami, zaś Nyaung U jest chętniej wybierana przez turystów niskobudżetowych. My wylądowaliśmy oczywiście w Nyaung U. W skromnym, ale przytulnym pensjonacie Viewpoint (20 000 kiatów za pokój).
Na szczęście szukając noclegów nie trzeba sugerować się odległością do zabytkowych świątyń, bo i tak nikt nie zwiedza ich na piechotę. Na turystów czekają tu wycieczkowe autobusy, pick-upy, taksówki, rowery i dorożki. Jednak naszym zdaniem, tylko wynajęcie elektrycznego roweru daje prawdziwą swobodę w eksploracji Królestwa. Tutejsze „e-bajki” przypominają z wyglądu skutery, ale są znacznie lżejsze, wolniejsze i przez to łatwiejsze w obsłudze. No, i oczywiście są cichutkie i bardziej eko! Wypożyczenie „e-bajka” kosztuje od 6-8000 kiatów za dzień lub od 3-5000 za pół dnia (np. od 13:00). Na takim rowerku można pomykać samemu lub we dwójkę.
Królestwo Baganu w świetle zachodzącego słońca
Wstęp do świątyń (z wyjątkiem Złotego Pałacu i Muzeum Archeologicznego) jest teoretycznie bezpłatny. Teoretycznie, bo już na wjeździe do miasta (lub na lotnisku) jesteśmy zobligowani do kupienia 5-dniowej przepustki do Bagan Archeological Zone w cenie 25 000 kiatów. No chyba, że komuś uda się przemknąć przez bramki niezauważonym, bo już na terenie świątyń nikt tych biletów nie sprawdza. Cena przepustki jest (jak na birmańskie warunki) niemała, lecz niestety tylko 2% z tej kwoty zostaje przeznaczone na odnowę świątyń.
Sami o przepustkach dowiedzieliśmy się w dość nietypowy sposób… Na dworzec autobusowy przed Nyaung U dotarliśmy o godzinie 2:00 nad ranem. Dlatego resztę nocy postanowiliśmy przespać w namiocie i dopiero za dnia dotrzeć do hostelu. Rano nie chciało nam się maszerować 4 km, więc złapaliśmy wycieczkowego pick-up’a, który akurat jechał w stronę miasta. Jednak po chwili auto zatrzymała jakaś rezolutna kobieta na skuterze, wykrzykująca: „foriner stop”. Okazało się, że była to pani strażniczka, która swoim sokolim wzrokiem wypatrzyła nasze blade twarze wśród birmańskiego towarzystwa. Trochę byliśmy zaskoczeni tą interwencją, ale grzecznie uiściliśmy opłatę i pojechaliśmy dalej.
Etap II: Zwiedzanie
Najpiękniejsze świątynie w Baganie to te, które odkrywamy „na własną rękę”
Jak zwiedzać tak wielki obszar? Co zobaczyć, a co pominąć? Z początku chyba każdy samodzielny turysta czuje się w Baganie trochę zdezorientowany. Zresztą nic dziwnego, bo za każdym zakrętem czekają go tu majestatyczne budowle sprzed stuleci. Dlatego na początek polecamy małą ściągawkę – z naszym zdaniem – najciekawszych świątyń Królestwa.
1. Najpiękniejsza: Świątynia Ananda
Jej białe ściany i pozłacana stupa błyszczą się pięknie na tle błękitnego birmańskiego nieba. Z czterech stron świata witają nas w mniej wysokie na 9,5 metra posągi Buddy. Sceny z życia Oświeconego można też oglądać w 80 niszach, wmurowanych niczym niewielkie kapliczki, w ściany zewnętrznego korytarza świątyni.
2. Największa: Świątynia Dhammayangyi
Zgodnie z legendą zbudował ją w XII wieku król Naratha, który chciał w ten sposób odkupić swoje zbrodnie, czyli morderstwo własnego ojca, brata i żony. Tak powstała największa świątynia w Baganie. Dhaammayangyi ma kształt piramidy, wewnątrz której biegną dwa kamienne korytarze.
3. Najpiękniej zdobiona: Świątynia Sulamani
Zasługuje na odwiedziny ze względu na piękne zdobienia. Z zewnątrz świątyni można podziwiać kolorowe, geometryczne sztukaterie, zaś wewnątrz przepiękne mozaiki pamiętające czasy XVIII-wiecznej dynastii Konbaung.
4. Najwyższa: Świątynia Thatbyinnyu
Chyba najbardziej „fotogeniczna” świątynia w całym Old Bagan. Jej majestatyczną, bogato zdobioną fasadę widać już z daleka. Górna część świątyni składa się z bajowych tarasów, na które niestety nie można wejść.
5. Najbardziej nietypowa: Świątynia Gawdaw Palin
Maleńka i z pozoru nietypowa Gawdaw Palin stoi tuż obok przytłaczającej ją przepychem świątyni Thatbyinnyu. Warto jednak tu zajrzeć, bo to jedyna hinduska świątynia, które przetrwała w Królestwie. W środku wizerunek znajdziemy świętej hinduskiej trójcy: Brahma, Wisznu i Śiwa, czyli Stworzyciel, Niszczyciel i Odnowiciel.
Etap III: Ekscytacja
Jedno z najlepszych miejsc do podziwiania zachodów słońca
Po zwiedzeniu kilku topowych świątyń w Królestwie wszystko powoli zaczyna się zlewać w jedną całość. Wtedy zamiast z książką w ręku studiować kolejne cuda architektury, lepiej poszukać dobrego miejsca na zachód słońca.Można to zrobić na własną rękę lub zdać się na jednego z lokalnych, samozwańczych przewodników. Bo to, że usłyszymy: – I can show you a very good sunset point – jest więcej niż pewne. Taka „dobra dusza” z pewnością doprowadzi człowieka do miejsca z pięknym widokiem, ale potem będzie przekonywać do kupienia czegoś ze swojego stoiska. Ale czyż piękne zachody słońca w starożytnym Królestwie nie są tego warte?
Etap IV: Eksploracja
Freeride między świątyniami – największa atrakcja Baganu
Po odwiedzeniu głównych świątyń i poznaniu najpiękniejszych miejsc na wschody i zachody słońca warto zostawić sobie czas na „dzień bez planu”. Taki freeride wśród świątyń to naprawdę najlepsze, co może nas tu spotkać. Z dala od wszystkich stoisk z pamiątkami; przewodników, sprzedających swoje obrazki i sprzedawczyń, wciskających suszone owoce. To właśnie ten moment, gdzie można poczuć się jak odkrywca. Bo nawet tu, wśród tłumu turystów z całego świata, można trafić w odludne miejsce gdzieś między pagodą nr 1978, a 2003… lub gdzieś zupełnie indziej.
Etap V: Relaksacja
Sklep z pamiątkami w Nyaung U. Dla podniesienia jego atrakcyjności, ręcznie robione chusty sprzedaje pani z plemienia Karenów, u których kobiety wciąż nienaturalnie wydłużają sobie szyję, zakładając złote obręcze
I jeszcze jedno, New Bagan i Nyaung U to też doskonałe miejsce na relaks. Kilka dobrych kawiarni, prawdziwa pizza i przytulny bar. Może z bezpiecznej europejskiej perspektywy nie brzmi to jakoś specjalnie. Ale po kilku dniach lub tygodniach w „autentycznie azjatyckich miejscach” filiżanka prawdziwej kawy zaczyna smakować naprawdę wyjątkowo. Dlatego po długim dniu w średniowiecznym Królestwie, dobrze jest wrócić do współczesności i rozpieścić swoje podniebienie na jednej z głównych ulic. W końcu nawet Indiana Jones zasługuje na trochę przyjemności.
1 Comment